niedziela, 5 grudnia 2010

Bo dom jest fajny, ale to tylko przystanek...

Ciąg dalszy Radości... Tym razem o problemach w związku. Że też dopiero teraz to czytam...
"Powiedzmy, że jeden z facetów wkłada wszystko we wspólny dom, entuzjastycznie mebluje go i zdobi, wyrażając przy tym mocne przywiązanie do partnera. Buduje gniazdo, w którym ich miłość ma przetrwać do końca życia (...) Powyższy cytat przerazi za to mężczyznę o innym typie osobowości - kogoś, kto ceni sobie niezależność i autonomię. (...) Owszem, lubi wygodnie mieszkać, ale wspólny dom nie jest dla niego całym życiem - lubi rzeczy nowe i podniecające, rozgranicza miłość i pożądanie."

No to mamy na tacy mój przypadek. Jeden chciał się przywiązać, związać, zniewolić i zatracić, a drugi chciał, by związek był bezpieczną przystanią wspierającą osobisty rozwój i odkrywanie tego, co jeszcze niezbadane (czy cieleśnie, czy duchowo).

Według tej teorii mogą zejść się ze sobą tylko osoby z jednego typu, czyli przykładowo "domator" z "miernym-ale-wiernym" oraz "niezależny łobuz" ze "słodkim draniem".

Oczywiście, pewnie i dwie różne osobowości mogą stworzyć gorący związek, ale jeśli - tak jak u mnie - nie można z kimś otwarcie porozmawiać... to marne szanse. I trzeba się bardzo nagimnastykować, żeby to znieść...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz