środa, 24 listopada 2010

Gruchnęło z wielkim hukiem

- Patrz jakie ciasteczka. Można by się poocierać.
- Co ty mówisz? Już nigdy życie nie będzie takie samo.

Nie było. Po trzydniowym fochu usłyszałem propozycję rozstania. Miałem się zastanowić, ale zaznaczyłem, że ja już nie mam co decydować. W sumie tego już chciałem. Nerwy nie wytrzymały.
5 lat związku (od "związać", a nie "być w związku") poszło się paść na zieloną łąkę. Rozpoczęło się życie singla. Pozbawione przyjaciół, których M. skutecznie posłał również w zieleń, a ja pozwoliłem. Miłość z czasem zamieniła się w przywiązanie, związanie, uzależnienie. Zazdrość sięgnęła zenitu. Rozkład "ja" postąpił do granicy.

Zjawiła się muza... Co przyniesie los? Czy będę dupkiem? Czy ktoś inny będzie wyrachowany, a może zaufa głosowi...

Póki co I keep dancin' on my own... I nie powinienem robić sobie nadziei, tylko zewrzeć pośladki i do przodu... Pora na powrót do życia na 150%. Keep your fingers crossed.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz