W zasadzie po pojedynczym przepłynięciu Morza Bałtyckiego ciężko stwierdzić, czy jest to rozrywka dla nas. Z chęcią dowiem się od Was, gdzie pływają najprzystojniejsi barmani i obsługa promu. A może pasażerowie są gdzieś wyjątkowo atrakcyjni?
Na moim promie Szwedów było jak na lekarstwo, ale dało się zawiesić oko na pojedynczych "sztukach". O wiele ciekawsze było obserwowanie zachowań Polaków.
Na parkiecie w dyskotece brylowali dwaj młodzieńcy, którzy przez towarzyszące mi kobiety zostali okrzyknięci technomanami, ciepłymi i porażkowymi. Tańczyli faktycznie dość topornie, próbując naśladować ruchy gwiazd telewizji muzycznej, którą pewnie podglądają u sąsiada przez okno, dodatkowo trenując w jakiejś podrzędnej remizie w Pipidówce na niewiele potrzebujących lachonach. Było jednak coś tak urzekającego w ich zapaleniu na parkiecie, że przykuwało wzrok. Co chwilę gubili się w podrygach i zaczynali "układ" od nowa. Z tego co widziałem, za bardzo nie przyssawali się do dziewczyn, a dobrze bawili się ze sobą. Nigdy jednak nie przekraczali granicy, nie dotykali się żadną partią ciała ani nie puszczali sobie zbyt wyzywających spojrzeń.
Być może dlatego wyobraźnia dość mocno pracowała. Bluza od dresu, biała w czarne napisy, oraz jasnogranatowe dżinsy i nieokreślonego koloru buciki na jednym z kolesi. Na drugim strój, którego nie starałem się zapamiętać. Jego zresztą też. Mój radar decyduje jednak, że albo nie są gejami albo jeszcze nie wiedzą o tym.
Poza tym niewiele było atrakcji godnych geja. Moją uwagę przykuło towarzystwo głupiutkich lasek o przepitych (jak się później okazało) głosach, które tańczyły ze swoimi facetami, najwyraźniej niewiele w życiu robiącymi poza pracą na budowie i rżnięciem partnerek po powrocie z rusztowania. Laski mnie niewiele interesowały. Po paru minutach ocierania się kolesi kroczami o pośladki lasek, dało się zauważyć dość ciekawą, niby naturalną przypadłość faceta. Kolesie dostali erekcji. Długo nie nacieszyłem jednak wzroku widokiem naprężonych rozporków. Pary zniknęły na jakiś czas w kajutach, a po powrocie nie było już na "czym" zawiesić oka.
Gdyby nie fajne towarzystwo, wynudziłbym się podczas nocnej imprezy.
Zwiedzanie miasteczka - spoko. Fajki na zewnętrznych pokładach wśród bryzy rozbijanych przez prom fal - super.
Zakupy na duty free - pewnie fajne, ale nie robiłem. Wyżywienie - rewelacja. Kajuta - luksus.
Wniosek może być tylko jeden. Jedź w dużej branżowej grupie, pokażcie na dyskotece co to znaczy prawdziwa męska rozrywka. Nie gap się na barmanów (przesadnie).
Powinno być fajnie.
PS. A jak będziesz miał farta, to może znajdzie się jakiś marynarz... ;)
źródło: http://sailorwill.tumblr.com/post/10659907404
Byłem na takim rejsie z przyjacielem. Nawet bez zwiedzania miasteczka było fajnie. Branży rzeczywiście mało, ale poznaliśmy bardzo sympatycznych szwedów w drodze powrotnej. Niestety ze względu na napięty harmonogram dnia następnego nie dane mi się było wybawić tak jak bym chciał, ale rejs jako odmianę dla imprezowego szlajania się cały weekend po mieście gorąco polecam :)
OdpowiedzUsuń